Newbie
Dołączył: 28 Lut 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
-No to chyba idziemy na piechote - powiedzial, a potem wzial za reke Claire i Eve. - Nie
zwalniajcie i nie zatrzymujcie sie. Jesli wam powiem, ze macie biec, to biegniecie. Jasne?
Nie dal im czasu na sprzeciw. Ruszyli alejka w strone wyjscia z terenu uniwersytetu. Na
zewnatrz swiatel bylo niewiele i dzielily je spore odleglosci. Claire wrecz czula jakies oczy
obserwujace ich z mroku. Czy rzeczywiscie ktos ich obserwowal, czy nie, tego nie wiedziala, ale i tak
drzala ze strachu. Daj spokoj, Claire, wez sie w garsc. Jest nas troje, a Shane sam potrafi nas obie
obronic.
Przeszli przez ulice, mineli kilka przecznic, potem skrecili. To byla najprostsza droga do domu i
najlepiej oswietlona, ale miala ich tez prowadzic obok Common Grounds. Claire poczula sie jeszcze
bardziej niezrecznie na sama mysl, ze Oliver zobaczy ich, jak przechodza w calej tej nieco zmarnialej
swietnosci. Juz i bez tego mieli za soba wystarczajaco stresujacy wieczor.
Chociaz pewne pocieszenie stanowila mysl, ze Monica ma wieczor jeszcze bardziej stresujacy,
usilujac teraz wyjasnic glinom, dlaczego w jej domu jest wiecej narkotykow niz w aptece, nie
wspominajac juz o pijackich orgiach z udzialem nieletnich i martwej dziewczynie w sypialni.
W porownaniu z czyms takim spacer noca po Wampirow ii-wydawal sie czyms wrecz
przyjemnym.
A przynajmniej do chwili, kiedy Eve szepnela: f Ktos idzie za nami.
Claire o malo sie nie potknela, ale szla dalej, bo [link widoczny dla zalogowanych] Shane mocniej scisnal jej reke.
-Kto? - spytal Eve, nie ogladajac sie za siebie.
-Nie wiem, cos mi tylko mignelo. Ktos w ciemnych ciuchach.
Poniewaz chyba tylko Amelie lubila ubrania w bladych zimowych odcieniach, Claire uznala, ze
ta informacja raczej nic wiele im daje. Ruszyla szybciej, potknela sie o nierownosc chodnika i
upadlaby, gdyby Shane jej nie podtrzymal. Ale to ich znow spowolnilo, a nie mogli sobie pozwalac na
wolniejszy marsz.
-Cholera - sapnal Shane. Nadal mieli co najmniej jedna przecznice do nastepnej jasno
swiecacej latarni, a teraz Claire uslyszala za nimi miarowe kroki. Gdzies przed nimi, z jednego
jedynego otwartego lokalu, cieple zolte [link widoczny dla zalogowanych]
swiatlo zalewalo ulice. Common Grounds. Terytorium
przynajmniej teoretycznie neutralne. - Dobra. Do samego domu tak nie dojdziemy. Wchodzimy do
Common Grounds i...
-Nie ma mowy. Ja tam nie wejde! - zaprotestowala Eve. - Nie moge!
-Owszem, mozesz. I musisz. Teren neutralny. Nikt ci tam nie |
|
|
|